Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
"Charming Eyes"-chore kociaki !
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna » ZDROWIE Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
"Charming Eyes"-chore kociaki !
Autor Wiadomość
Kamusia
Początkujący



Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

Post "Charming Eyes"-chore kociaki !
Minęło sporo czasu od mojego ostatniego wpisu,kiedy to dzieliłam się z wami radością ,a zaraz póżniej smutkiem z powodu choroby naszego Xsaviera.
Nie mogłam napisać nic wesołego ,a to ,co teraz zmuszona jestem napisać wymagało pewności,że nie pomówię uczciwego hodowcy.
Po dwóch miesiącach leczenia Xaviera pewność ,że krzywda spotyka tylko kociaki z tej hodowli i ich przyszłych właścicieli.
Wydawało się nam ,że dość dobrze,jak na amatorów przygotowaliśmy się do zakupu kotka.Przez trzy miesiące zarywałam wszystkie wieczory i wyczytywałam wszystkie dostępne o Ragdollach informcje,oczywiście z forum na czele.
Dla nas także było oczywiste,że jeśli chcemy zdrowego ,o tak unikalnym charakterze kota,musi być to kot z zarejestrowanej hodowli.Tak,jak radziłyście,napisałam do kilku hodowli,zadawałam idiotyczne czasem pytania, i czytałam.
Pani Irena Macura powiadomiła nie,że zwolniła się jej rezerwacja na wspaniałego kotka w typie hodowlano-wystawowym,.Pani Macura powiedziała,że nie chce oddawać go do hodowli,ale do kochajacej rodziny.Sprawdziłem jeszcze w necie,czy nie ma jakichkolwiek negatywnych informacji o tej hodowli,przeczytałam ,że pani Macura jest przewodniczącą śląskiego klubu miłośników kotów.Jej kocury miały tytuły,więc moje rozumowanie było proste.Jeśli pełni taką funkcję,pokazuje koty na wystawach(co powinno dawać pewnośc ,że koty są zdowe),nie mam powodów do obaw.
Pani Macura poinformowała nas,że Xavierek miał mały problem z oczkiem,spowodowany reakcją poszczepienną i dlatego nie został odebrany.Na nasze pytanie,czy oczko jest już zdrowe oczywiście zapewniała nas ,że w 100%-ach.
Nie musze pewnie pisać ,że na nasz przyjazd kociak był wyczyszczony,wypudrowany i jedyne,co powinno nas zastanowić,to jego bardzo zniszczone wibrysy,ale nawet weterynarz miał z tym problem,ponieważ trudno jest przy pierwszej wizycie uwierzyć,że może to być wynikiem długotrwałej choroby.
Oko xavierka zaczeła łzawić już po godzinnej jeżdzie samochodem,a po kilku godzinach na nosku systematycznie powiększał się brązowy wysięk.
zadzwoniłam zapytać o oczko,otrzymałam odpowiedż,że na pewno jest zdrowe,ale jeśli się tym denerwuję,to jeśli mam dostęp do recept mam sobie załatwć antybiotyk i na wszelki wypadek zakraplać oczko.
Odrawdzanła nam wizytę u weterynarza,ponieważcyt."dopiero tam może coś załapać a weterynarze tylko liczą na kasę,ona jest tak doświadczonym howowcą,że niejednokrotnie to do niej lekarze dwoni pytając o diagnozę"
Mimo wszystko po dwóch dniach pojechaliśmy do lecznicy.Tu jeszcze raz chciałabym podziękować forumowej Uli za pomoc i wysłuchiwanie mojego beczenia w słuchawce.
Płaczu było sporo,diagnoza;
Zapalenie górnych dróg oddechowych,zapalenie spojówek.
Z reakcją postanowiliśmy poczekać do końca leczenia,które miało trwać tydzień.
Po trzech tygodnich codziennych wizyt diagnoza była brutalna.Powikłania po kocim katarze.
Xavierem była albo zle,albo wcale nie leczony.Oko najprawdopodobniej będzie już wzawiło zawsze,pon. doszlo do uszkodzenia kanału łzowego.W ciągu prawie dwóch miesięcy Xavierek miał półtora tyg. przerwy w zastrzykach.
Oko jest nadal zakraplane dwa razy dziennie.Od tygodnia znów zastrzyki.
Tu informacja dla tych ,którzy podejrzewaliby lekarzy o naciąganie na "kasę"
Za 3/4 naszych wizyt nic nie płaciliśmy.Lekarze nie mieli sumienia brać od nas pieniędzy .Tylko za to,co konieczne(np.rentgen,wymaz)
Musze napisać,że wynajęłam prawnika i Pani Macura zwróciła nam poniesione przez nas koszty leczenia.
Mam nadzieję,że ta wiadomość uczuli przyszłych posiadaczy kotków,którzy,jak my zadali sobie trud ,żeby dowiedzieć się czegoś przed kupnem kociaka,a nie jak czesto bywa dzień po zakupie.Mam także informacje o dwóch kolejnych kociakach ,które w zbliżonym czasie trafiły do nowych rodzin z hodowli Carming Eyes" i zostały podobnie zdiagnozowane.
Jeśli macie jakieś pytznie,oczywiście jestem do dyspozycji,starałam się streścić,bo cała opowieść byłaby przydługa.
Xavierek mimo tego,co musi przechodzić(zastrzyki są oleiste,więc bolesne)jest coraz wspanialszym kociakiem i na samo wspomnienie,że zastanawialiśmy sie nad jego zwrotem do hodowli robi mi się głupio.
Jest naszym najukochańszym królikiem Waderem i tylko trochę nam żal ,że mimo tego,iż kiedyś leczenie powinno się skończyć ,zawsze będzie już nosicielem i nie wiem,czy w tej sytuacji bedziemy mogli zafundować mu braciszka...
Pon 13:31, 13 Lip 2009 Zobacz profil autora
roksana
Pasjonat



Dołączył: 27 Maj 2009
Posty: 949
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Anglia

Post
Straszna historia, ja juz wczesniej pisalam na forum ze kociaka trzeba bardzo dokladnie sprawdzic przed odbiorem bo nie wszyscy hodowcy sa uczciwi. Ale nawet dokladne sprawdzenie jak widac nie gwarantuje nam ze kupujemy zdrowego kociaka.
Smutne ale prawdziwe. Uwazam ze hodowcy nie powinni sie obrazac gdy kupujacy sprawdzaja kociaka (oczywiscie bez przesady) i zadaja mnostwo pytan to ich swiete prawo. Ja mam teraz podobny problem z moja Lilly, kupilam ja dwa miesiace temu. Gdy przywiozlam ja do domu zaczela kichac a teraz jest coraz gorzej. Wlasnie czekam na wyniki badan sliny wlasnie na koci katar. Kotka jest hodowlana a to znaczy ze jezeli wynik bedzie pozytywny to z hodowli nici, bo mojej kotuni w zyciu nie oddam.

Kamusia jak zakonczysz leczenie kotka mozesz zrobic mu badania sliny na KK. I wtedy okaze sie czy jest nosicielem jazeli wynik bedzie negatywny to mozesz brac braciszka Little thongue man


Ostatnio zmieniony przez roksana dnia Pon 14:21, 13 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Pon 14:10, 13 Lip 2009 Zobacz profil autora
natitasha
Ambitny



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Inowrocław/Sopot

Post
Jezu
1 Jakbyście nie poszli do weta to kociak mógł przecież stracić oko. Nie raz widywałam w lecznicy na praktykach bezdomne kociaki z powikłaniami po kocim katarze. Jednemu musieliśmy usunąć oko a miał niecałe pół roku. Najgorsze jest to, że kociak pochodził z hodowli i nikt nie zwrócił tam uwagi na to co się z nim dzieje?


Ostatnio zmieniony przez natitasha dnia Pon 17:44, 13 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Pon 16:44, 13 Lip 2009 Zobacz profil autora
Bazylia
Legendarny Kociarz



Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 7257
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin

Post
Kamusia, straszna historia... aż wszystko boli...
Biedny kocurek, tyle się nacierpiał .
Jeśli on był chory to mógł pozarażac pozostałe kocięta...
Nic z tego nie rozumiem, doświadczony hodowca i tak zbagatelizował sprawę ?
Pon 17:38, 13 Lip 2009 Zobacz profil autora
pumka
Początkujący



Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

Post
Kamusia trzymam kciuki za małego. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje.

Kurcze to jest straszne jak hodowcy tak się zachowują. Ja miałam podobne przejścia z naszą Maine coon, kupiona z niby super hodowli jako kotka hodowlano-wystawowa a z taką grzybicą, że nie mogliśmy się pozbierać bardzo długo. Oczywiście przy odbiorze była czyściutka. A najgorsze jest to, że hodowca kłamał, że kot jest zdrowy, przez co zaraziliśmy się my i nasz drugi kot. Potem spotkaliśmy inną hodowlę która też miała kotkę od tej co my i mówili dokładnie to samo. Tylko u nich zaraziło się 7 kotów i małe kociaki. Koszty ogromne i ciężko to wyleczyć.

To jest straszne, że idziesz z zaufaniem do dobrej hodowli a tam takie historie. Rozumiem, że różne rzeczy mogą się dziać. Ale jakby hodowca był uczciwy to inaczej by wyglądało leczenie kota od samego początku.
Pon 20:16, 13 Lip 2009 Zobacz profil autora
nika
Administrator



Dołączył: 14 Sie 2006
Posty: 3759
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

Post
Rozumiem Twoje rozgoryczenia i wielki żal, gdyż marzyłaś o zdrowym, słodkim kociaku i doskonale przygotowałaś się na jego przyjęcie i niezwykle świadomie dokonałaś wyboru.

Ale nawet najlepszy hodowca nie ma możliwości zagwarantować w 100 %, że oddany kociaki nie zachoruje w nowym domu. Skuteczność szczepionek jest niewielka ( szokująco niewielka) i mimo że kociaki są szczepione dwukrotnie i w prawidłowych terminach, czasami dopada je i tak jakiś wirus. A nie tylko wirusy bywają problemem. Stres związany ze zmianą domu, jest dla kociaka zwykle ogromny. Utrata mamy, rodzeństwa, znajomych miejsc, powoduje nagły spadek odporności organizmu i niewiele potrzeba, aby maluszek miał problemy zdrowotne. Najczęściej występujące problemy dotyczą układu pokarmowego ( biegunki, zaparcia, brak apetytu), ale bywają i większe problemy.

Zastanawiam się , dlaczego nie odwiozłaś kociaka do hodowcy, gdy zauważyłaś pierwsze niepokojące objawy chorobowe u maluszka. Piszesz w swoim poście, że już w samochodzie, czyli praktycznie tuż po odbiorze kociaka z hodowli, zaczęło łzawić mu oczko. Czy nie miałaś w umowie wymogu przeprowadzenia badań kontrolnych kociaka w pierwszych dniach po odebraniu go z hodowli ? Większość znanych mi hodowców posiada taki zapis w swoich umowach, mający na celu uniknięcie takich właśnie przykrych niespodzianek. Jeśli kociak ma jakiekolwiek problemy zdrowotne zaraz po odebraniu go z hodowli, to wg mnie powinien być oddany do hodowli. Jego nowi opiekunowie jeszcze nie zdążyli się z nim wtedy związać emocjonalnie, więc to wg mnie jest najlepsze rozwiązanie dla wszystkich stron.

Potem jest już bardzo trudno ustalić kto jest odpowiedzialny i w jakim zakresie za zdrowie kociaka.
Pon 21:53, 13 Lip 2009 Zobacz profil autora
Kamusia
Początkujący



Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

Post
Przede wszystkim dziękuję wam dziewczyny za słowa wsparcia.
Niko,przede wszystkim biorąc Xaviera nie wiedziałam o kotach jednak tyle ,ile powinnam.
Tak,jak pisałam,nie miałam najmniejszych podstaw ,żeby nie ufać słowom hodowcy i podejrzewać Panią Macure o złą wolę.Oczywiście wiedziałam,że stres może spowodować spadek odporności,natomiast objawy u Xavierka nastapiły zbyt szybko.Poza tym zaaklimatyzowa łsię u nas błyskawicznie,bardzo dobrze jadl ,nie wykazywał oznak jiakiegokolwiek stresu.
Pani Macura bardzo autorytatywnie zapewniała mnie o tym,że moje obawy,jeśli chodzi o oczko są bezpodstawne.Może to naiwność,ale jeszcze cały następny dzień wierzyliśmy jej.
Nie, w umowie nie mieliśmy zawartego wymogu kontrolnej wizyty u weterynarza,tak jak pisałam Pani Macura zdecydowanie mi ją odradzała.
A jeśli chodzi o stres po rozstaniu z matką...W chwili odbioru Xavierka z hodowli miał prawie 4 miesiące,a jego matka była parę dni przed następnym porodem,więc myślę,że przebywanie z matką w zaawansowanej ciąży musiało być dość stresujące.
Xawier po 15-stu minutach w samochodzie zachowywał się ,jakby był z nami zawsze(wiem,że może to infantylne ,co napiszę,ale mieliśmy wrażenie ,że on był z tej zmiany zadowolony.Kiedy pod koniec wizyty w hodowli weszłam do salonu w którym przebywało ok.dziesięć kociaków zapytałam ;"chłopki,który z nami jedzie?" on wstał z kanapy i wyszedł do nas na przedpokój)Gdybym zakładała hodowlę pewnie nie zwracałabym uwagi na takie znaki,ale przecież szukaliśmy kotka dla naszej rodziny.
Same wiecie,że jak się już zobaczy małą puchatą kuleczkę odbiera człowiekowi rozum.Zdawalam sobie z tego sprawę i dlatego zanim pojechaliśmy po niego starałam się dowiedzieć jak najwięcej.Gdybym miała cień podejrzeń,że może to być działanie celowe hodowcy odwieżlibyśmy go.Ale nawet po rozpoczęciu leczenia nie przyszło mi do głowy,jaka będzie końcowa diagnoza.Klęliśmy na hodowcę,ale myśleliśmy,że leczenie potrwa kilka dni i wszystko będzie ok. dopiero,kiedy zgłosiły się do mnie dwie osoby,które w tym samym czasie wzięły z tej hodowli koty(obydwa z prawami hodowlanymi)i u obydwu diagnoza była podobna(przebieg choroby łagodniejszy) sprawa okazała się,jak dla mnie wyjątkowo paskudna.Z jedną z tych osób mam kontakt,ale poczekam,aż on sam wypowie się na forum.
Rozumiem,że również dla hodowców sprawa ta nie jest przyjemna,dla nas tym bardziej.Bardzo bym chciała móc po prostu chwalić się postępami naszego gamonia i wklejać jego zdjęcia ,ale widać musiało trafić na nas.
Myślę,że nawet gdybym od razu znała diagnozę,patrząc jak już pierwszej nocy Xavierek leżał głowa w głowę z moją córeczką miałabym ogromny problem żeby oddać go do hodowcy.Nie miałam gwarancji ,że bedzie leczony.
Pon 23:51, 13 Lip 2009 Zobacz profil autora
Kamusia
Początkujący



Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

Post
Przepraszam za wiele błędów,które mi się wkradło do tekstu,ale mimo usilnych starań,żeby opisywać tylko fakty i nie działać emocjonalnie,nie udaje mi się to.
Wto 0:00, 14 Lip 2009 Zobacz profil autora
Siasia
Ambitny



Dołączył: 28 Sie 2006
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

Post
Napiszę coś z własnych obserwacji - głownie hodowli NFO - przy dużym zagęszczeniu kotow na małej powierzchni kłopoty zdowotne to tylko kwestia czasu. I dotyczy to nie tylko kociaków , ale także kotów dorosłych.
Dlatego ja zawsze namawiam na wizyty przed zakupem maluszka . I to nie w jednej , ale kilku hodowlach.
Bardzo współczuję Ci przeżyć i życzę dużo zdrowia chłopakowi .

PS. Mam kocura z tej hodowli już kilka lat. Oprócz szczepień nie wymagał żadnych wizyt u wetów. Kontakt z hodowcą od chwili zakupu kota praktycznie zerowy.
Wto 7:36, 14 Lip 2009 Zobacz profil autora
nika
Administrator



Dołączył: 14 Sie 2006
Posty: 3759
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

Post
Siasia napisał:

Dlatego ja zawsze namawiam na wizyty przed zakupem maluszka . I to nie w jednej , ale kilku hodowlach.


Tak, to prawda. Zanim podejmie się decyzję o wyborze kociaka, koniecznie powinno się odwiedzić kilka hodowli i koniecznie zapoznać z umową kupna kociaka. Jeśli w umowie hodowca nie daje gwarancji zdrowotnych na pierwsze dni po odbiorze kociaka z hodowli oraz wieloletnich gwarancji zdrwotnych na choroby genetyczne, to konsekencje choroby kociaka spadają praktycznie tylko na jego przyszłych nabywców.

Kamusia - ale co Cię skłoniło, abyś na otwartym forum, publicznie tak ostro skrytykowała hodowlę pani Macury. Czy zdajesz sobie sprawę z konsekwencji jakie to moze miec dla hodowcy? Takie sprawy powinno się moim zdaniem załatwiać pomiedzy sobą. Pani Macura nie jest moją przyjaciółką i nie dlatego staję niejako w jej obronie, ale zawsze gdy ktoś publicznie atakuje na forum jedną osobę, wymieniając jej personalia, uważam że to moze być dla niej bardzo krzywdzące.

Tak jak pisałam wczesniej, nawet najlepszy hodowca nigdy nie zagwarantuje w 100 %, że kociak po zmianie domu nie będzie miał problemów zdrowotnych. Jesli takie wystapią, hodowca niezwlocznie powinien byc o tym poinformowany. Ja osobiście jako hodowca, gdybym miała taki przypadek, chciałabym kociaka sama wyleczyć, czyli kociak musiałby wrocic do hodowli.
Wto 10:24, 14 Lip 2009 Zobacz profil autora
Siasia
Ambitny



Dołączył: 28 Sie 2006
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

Post
Moim zdaniem należy również zwrócić uwagę na to , że niezależnie od naszych ( hodowców) starań może zdarzyć sie tak , że kociak zachoruje. W każdej hodowli może mieć miejsce taki przypadek. Jednak dla mnie osobiście najważniejsza jest powtarzalność takich przypadków . Nie piszę o tym konkretnym przypadku . Mamy do czynienia z organizmami żywymi i naprawdę wszystko może mieć miejsce. Ogromnie ważna jest też w takiej sytuacji postawa hodowcy i zapisy w umowach.
I rzeczywiście dość łatwo na forum publicznym komuś zrobić krzywdę .
Wto 10:58, 14 Lip 2009 Zobacz profil autora
pumka
Początkujący



Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

Post
Tylko niestety wizyty w kilku hodowlach nie zagwarantują, że kociak będzie zdrowy.
Tam gdzie ja kupowałam kotkę nie można było mieć zastrzeżeń co co warunków sanitarnych i kotów, które były w tym pomieszczeniu gdzie siedzieliśmy. A co było w innych pomieszczeniach to nie wiadomo.
Wypowiedz Kamusi daje innym niedoświadczonym osobom wskazówki na co jeszcze zwrócić uwagę. Może inni będą bardziej ostrożni.
Dla kogoś kto kupuje wymarzonego kociaka i zakochuje się z nim od pierwszego widzenia ciężko jest oddać go z powrotem do hodowli. Przynajmniej ja nie potrafiłam.

Ja byłam raz w hodowli Pani Macury oglądać kotkę, ale szukaliśmy jednak innej. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do warunków dla kotów. Dlatego jestem w szoku, że taka sytuacja zaistniała. Chyba już nigdy nie będę potrafiła zaufać hodowcy przy zakupie kociaka.

Mam pytanie, jak to możliwe że matka 4 miesięcznego kociaka jest tuż przed porodem? Czy to jest bezpieczne dla kotki.
Wto 11:56, 14 Lip 2009 Zobacz profil autora
natitasha
Ambitny



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Inowrocław/Sopot

Post
pumka napisał:


Mam pytanie, jak to możliwe że matka 4 miesięcznego kociaka jest tuż przed porodem? Czy to jest bezpieczne dla kotki.

Też się nad tym zastanawiam
Wto 12:34, 14 Lip 2009 Zobacz profil autora
nika
Administrator



Dołączył: 14 Sie 2006
Posty: 3759
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

Post
pumka - zapytam przewrotnie. Czy Ty chorowałaś kiedyś jako dziecko, czy Twoje dziecko nigdy w życiu nie zachoruje ? Zakipisz zapewne z oburzenia, że zdrowie kociaka porównuję do zdrowia dziecka. Ale tak właśnie jest. Dbamy i chuchamy na nasze maleństwa, a one jednak czasami chorują i nie zawsze w wyniku zaniedbania. I mnie jako matce czasami zdarzyło się wysłać na weekend do babci syna, a już w samochodzie zaczynał np. wymiotować i okazywało się, ze to np. początek anginy. Co wtedy robiłam, jechałam po syna i leczyłam go sama w domu, bo nie chciałam obarczać babci opieką chorego dziecka i uważałam, że jako jego mama, sama najlepiej zajmę się jego leczenia.

Tak samo postąpiłabym jako hodowca, gdyby kociak nagle zachorował w nowej rodzinie, z tą tylko różnica, że ja już nie byłabym przecież jego właścicielem i na oddanie kociaka musieliby zgodzić się jego nowi opiekunowie.

Piszesz, że

Cytat:
„Dla kogoś kto kupuje wymarzonego kociaka i zakochuje się z nim od pierwszego widzenia ciężko jest oddać go z powrotem do hodowli. Przynajmniej ja nie potrafiłam”


a pomyśl jak bardzo martwi się hodowca, który tego kociaka wychował i był z nim związany przez 3 miesiące, od jego pierwszego oddechu, aż do chwili gdy oddaje go do nowego domu. Kto jest bardziej przywiązany emocjonalnie do kociaka i kto jest za niego bardziej odpowiedzialny - ten kto go ma u siebie zaledwie kilka godzin czy dni, czy ten kto był z nim całe jego kocie życie.

Ja nie bronię hodowcy, ja tylko staram się pokazać, ze są sytuacje na które hodowca nie zawsze ma wpływ i nie zawsze wynika to z jago zaniedbaniu, czy tez braku troski i każdy nowy opiekun kociaka musi się z tym liczyć. Dlatego NAJWAZNIEJSZA jest odpowiednia umowa sprzedaży kociaka, zabezpieczające we właściwy sposób wszystkie TRZY strony ( kociaka, jego nabywcę ale i tez i hodowcę)
Wto 12:56, 14 Lip 2009 Zobacz profil autora
Siasia
Ambitny



Dołączył: 28 Sie 2006
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

Post
natitasha napisał:
pumka napisał:


Mam pytanie, jak to możliwe że matka 4 miesięcznego kociaka jest tuż przed porodem? Czy to jest bezpieczne dla kotki.

Też się nad tym zastanawiam


Takie są przepisy Fife i jest to możliwe . Kotka może mieć 3 mioty w ciągu 2 lat .
Wto 13:03, 14 Lip 2009 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna » ZDROWIE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 1 z 8

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin