Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Jak to jest z tą miłością? Dwa ragi+kwestia dokocenia s.5
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna » RAGDOLL - opieka i wychowanie Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Jak to jest z tą miłością? Dwa ragi+kwestia dokocenia s.5
Autor Wiadomość
Agamakoty
Ambitny



Dołączył: 02 Lut 2014
Posty: 354
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec

Post
U mnie 11 lat różnicy między nimi i tez obie do jednej robią Wesoly
Pon 20:20, 21 Kwi 2014 Zobacz profil autora
Marla
Ekspert



Dołączył: 06 Lut 2013
Posty: 2119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznan

Post
*przeniesione z wątku Casi i Łatki*

Nie chcę być "chmurą burzową" i gasić entuzjazm, jednak warto przeczytać: [link widoczny dla zalogowanych] post Dagnes i jeszcze kilka dalszych jej postów (a nawet kilka stron tego tematu).
Trzeba mieć na uwadze, że może się nie udać.

Rano napiszę dokładnie, jak wyglądało dokocenie u nas i przybliżę charaktery kociastych.
Czw 0:48, 15 Maj 2014 Zobacz profil autora
Agnieszka7714
Ekspert



Dołączył: 29 Lis 2010
Posty: 4570
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

Post
Solea a ja trochę wyleję Ci kubeł zimnej wody na głowę. , spokojnie nie będe straszyć, opowiem tylko moje spostrzeżenia. Dokacałam się dwukrotnie i za każdym razem było szybko i słodko, ale po tych kilku latach stwierdzam, że jednak dla kotów nie do konca. Z charakteru jestem obserwatorką i kupując pierwszego kota, po około roku stwierdziliśmy z Robertem, że Frodo nudzi się sam w domu, co jest totalną głupotą. Kot to nie pies, to naprawdę dwa różne domowe zwierzęta i wiem, ze niektóre kotki potrafią udawać psy (np. mój Fricco) i dlatego wydaje nam się, ze siedząc same w domu są nieszczęśliwe. Bzdura i jeszcze raz bzdura. Połowę swojego życia kot przesypia, połowę z drugiej połowy spędza kopiąc w kuwecie i podjadając z miski. To my bawimy się z kotem a nie kot z nami, bo wydaje nam się, że trzeba mu urozmaicać życie. No dobra .... gdy dotarł do nas Vincent Frodo był zachwycony. "Matkował" mu, lizał, czyścił kuperek jak się posiusiał, ale z czasem mały wariat zaczął mu przeszkadzać. Nie dawał mu spać, wylegiwać się w ulubionych miejscach, wyjadał karmę z miski i pomimo, ze nadal się kochali jak dwa wariaty, to Frodo juz taki szczęsliwy nie był, poza tym musiał podzielić się "swoją ukochaną pańcią" czyli mną i tutaj była widoczna kocia zazdrość. U nas skończyło sie tym, że Frodo się "wycofał". Pisałam o tym, wyłam jak bóbr, bo to przecież moje ukochane kociątko, które wiecznie przebywało u mnie na rękach, a teraz schowało się w ciasny kąt i "cierpi".
Największym błędem przy pierwszym dokoceniu było zabranie malucha do nas do sypialni i ZAMKNIĘCIE DRZWI (obawialiśmy się, ze już wtedy 7 kg Frodo może niechcący uszkodzić maluszka). Co było totalną bzdurą. Frodo poczuł się odrzucony, zdradzony itd. Przy trzecim futerku zrobiliśmy inaczej, wszystkie drzwi były otwarte, rezydenci u nas na łózku, a młody spał w pierwsza noc na głowie Roberta .

Co do kuwet, ja mam 1. Były kiedyś 2, ale ta druga okazała się zbędna. Wszystkie koty siusiały nadal do jednej.

Kończąc mój monolog, napisze tylko tak, nie każdy kot potrzebuje towarzysza, musisz poobserwować swojego pupilka, czy faktycznie Wasze wyobrażenie samotnosci pokrywa się z jego spokojem. A może to "forumowa presja" typu wszyscy mają po kilka, to ja tez tak chcę bo wszyscy sa szczęsliwi z posiadania kilku kotków, to ja też chcę. Poza tym co do kochania, będziesz kochać ich całym sercem i całą sobą, ale nie tak samo. Nie da się. Każdego z osobna kocha się inaczej.

Zastanówcie się i zyczę bajecznego dokocenia. Ya winkles
Czw 8:50, 15 Maj 2014 Zobacz profil autora
solea
Ekspert



Dołączył: 19 Lut 2014
Posty: 2861
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

Post
Mnie się wydaje, że on się nudzi, bo potrafi siedzieć i wyć do księżyca. Często zaczepia też drastyczną metodą-drapie krzesła i zagląda, czy ktoś widział Mruga Poza tym średnio lubi zabawki. Wymyśliłam sobie, że z drugim kotem by się wyżył. Z drugiej strony on w hodowli był wycofany i "nieciekawy", wg mnie zdominowany przez przebojową siostrę-gdy ona podchodziła bawić się, on odchodził i tylko patrzył z dystansu. U nas jest królem- ciekawski, zaczepny, odważny. Może powinnam to jeszcze przemyśleć...
Czw 9:49, 15 Maj 2014 Zobacz profil autora
Misia
Ekspert



Dołączył: 06 Lip 2012
Posty: 3390
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Międzychód

Post
Pomimo że jest Juli

solea napisał:
Mnie się wydaje, że on się nudzi, bo potrafi siedzieć i wyć do księżyca.
Fordek siedzi w wannie i nawołuje, chodź pomiziaj, albo przed drzwiami Mruga
solea napisał:
Często zaczepia też drastyczną metodą-drapie krzesła i zagląda, czy ktoś widział Mruga
Dywan jest u nas najlepszym drapakiem.
solea napisał:
Poza tym średnio lubi zabawki.

Fordek lubi/lubił od zawsze bawić się w patrzenie jak ja się bawię i raz na jakiś czas ruszy i zapoluje.
solea napisał:
Wymyśliłam sobie, że z drugim kotem by się wyżył.
Pomimo, że go gonie po mieszkaniu (nadal) to po przyjściu z pracy przez łózko wygląda jakby przeszło tornado. Znak, że na pewno sam siebie nie gonił, tylko bawił się z Juli.
solea napisał:
Z drugiej strony on w hodowli był wycofany i "nieciekawy", wg mnie zdominowany przez przebojową siostrę-gdy ona podchodziła bawić się, on odchodził i tylko patrzył z dystansu.
Fordek w hodowli był taki sam, przyszedł się pobawić jak wszystkie kociaki leżały już zmęczone Mruga taka moja ciapa kochana
Czy zrezygnowałabym z drugiego kota, raczej nie, bo Julisia to Julisia i jej nie sposób nie kochać. Widzę jak jeden od drugiego się uczy, gdzie wskoczyć, jak zapolować. Czy są razem szczęśliwi, mam nadzieje, że nie cierpią i chociaż akceptują swoje towarzystwo. Ona potrafi się przy nim położyć, on za każdym razem pacnie ją łapką jak wskakuje na łóżko gdzie on leży i po chwili oboje śpią.
Czw 10:06, 15 Maj 2014 Zobacz profil autora
Agnieszka7714
Ekspert



Dołączył: 29 Lis 2010
Posty: 4570
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

Post
solea napisał:
Mnie się wydaje, że on się nudzi, bo potrafi siedzieć i wyć do księżyca. Często zaczepia też drastyczną metodą-drapie krzesła i zagląda, czy ktoś widział Mruga Poza tym średnio lubi zabawki. Wymyśliłam sobie, że z drugim kotem by się wyżył. Z drugiej strony on w hodowli był wycofany i "nieciekawy", wg mnie zdominowany przez przebojową siostrę-gdy ona podchodziła bawić się, on odchodził i tylko patrzył z dystansu. U nas jest królem- ciekawski, zaczepny, odważny. Może powinnam to jeszcze przemyśleć...


dla mnie teraz z perspektywy czasu jak już wiem coś nie coś o kotach takie zachowanie powiedziałoby mi nie bierz drugiego kota. U Was jest teraz królem, bo jest sam, jesteście cali jego, jak pojawi się drugi kotek, może się wycofać, drugi kot może go zdominować. Oczywiście tak tez nie musi się stać, bo jego zachowanie może być całkiem inne. Ale o tym sie nie przekonasz jak nie spróbujesz. Niestety.
Czw 10:24, 15 Maj 2014 Zobacz profil autora
solea
Ekspert



Dołączył: 19 Lut 2014
Posty: 2861
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

Post
No szkoda, że nie można wziąć na próbę kotka. Ewentualnie zawsze mogę szukać drugiemu domu w ostateczności, ale myślę, że to i tak "zryje" psychikę rezydenta, jeśli będzie źle. Pogadam jeszcze z hodowcą. Może nie powinnam patrzeć na kolor kota, tylko na charakter-myślę, że jest szansa, że z drugim ciapuchem mógłby się dogadać.
Czw 11:02, 15 Maj 2014 Zobacz profil autora
Ines
Ekspert



Dołączył: 04 Paź 2012
Posty: 4697
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

Post
Charakter drugiego kota w takiej sytuacji jest zdecydowanie najwazniejszy.
Czw 11:22, 15 Maj 2014 Zobacz profil autora
Konstancja
Ekspert



Dołączył: 04 Maj 2012
Posty: 2679
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Post
Uważam, że w przypadku dokocenia najważniejszy jest charakter "nowego", a nie kolorek, który wiadomo, że w każdym wypadku będzie najpiękniejszy Ya winkles

Masz pod tym względem dobrą sytuację, że hodowca zna dobrze Filosia, więc myślę, że nikt Ci lepiej nie doradzi
Czw 11:24, 15 Maj 2014 Zobacz profil autora
Marla
Ekspert



Dołączył: 06 Lut 2013
Posty: 2119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznan

Post
To ja teraz powiem jak to było u nas.
(na początek krótkie przypomnienie historii rezydentów)
Castiel i Dean jako 3-miesięczne sierotki poznały się w domu tymczasowym. Polubiły się do tego stopnia, że postanowiono ich wyadoptować w parze. Żyli sobie w pewnym domu, potem trafili do innego tymczasa, w końcu spotkała ich najgorsza kocia tragedia - z domowego zacisza trafili do kociarni liczącej sobie kilkadziesiąt kotów. Tam żyli w stadku przez 3 miesiące i potem trafili do nas.

Castiel jest bardzo śmiałym i przebojowym kotem. Pierwszy zwiedzał nowe miejsca i zaglądał w kąty. Lgnie do człowieka i od pierwszych chwil wytworzyła się między nami więź. Jest ciumkaczem, nakolankowcem i pościelowcem. Heart
Dean jest dość nieśmiały. Ma on potrzebę na chwile samotności, dlatego ma w sypialni kilka ulubionych miejsc na relaksik w spokoju.
Lubi jak się do niego przyjdzie na czułości. On sam również przychodzi, a wtedy ugniatanek i baranków jest milion. Wesoly
Obaj uwielbiają zabawy z nami, każdy ma swoje ulubione zabawki i formy rozrywki. Bawią się też razem, biją, myją, grzeją. Są jak stare dobre małżeństwo.

Rezydenci żyli w dużej grupie kotów. W domu jest ich dwóch, czyli byli świadomi, że nie są pępkiem świata. Pojawienie się Sammiego trochę ich jednak zdezorientowało. Spali sobie spokojnie, a kiedy się obudzili, na środku pokoju stał transporter z czymś żywym w środku. Mruga Po obejrzeniu syczeli na maluszka ale nie atakowali go. Nie był obiektem do unicestwienia, ale czymś nieznanym i jednocześnie fascynującym. Sammy nie bał się rezydentów ani nowego miejsca.
Drugiego ranka Castiel zaakceptował małego i przestał na niego syczeć. Trzeciego ranka Dean przestał syczeć, ale miaukiem ostrzegał Sama aby nie spoufalał się z nim. Trzeciego dnia Castiel bawił się z młodym i zaczął mu matkować. Jeśli dobrze pamiętam Dean bawił się z Sammym czwartego ranka.

Jak bym teraz nazwała relacje między kotami?
Na pewno są zgraną ekipą. Nie ma złośliwości między nimi, ani walki o nasze względy. Każdy dostaje codziennie porcję zabaw i czułosci od nas. Sammy lubi być w centrum uwagi i leci do nas kiedy zajmujemy się innym kotem. Ale nie widzę w tym niczego szkodliwego. Tylko przytula się, włącza traktorek i leży/siedzi. Potrafi się dzielić człowiekiem. Np. dziś rano spałam przygnieciona Castielem i Samem, którzy zgodnie podzielili się moim tułowiem do spania/przytulania. Wesoly
Spięcia oczywiście są, jak w każdej relacji miedzykociej.

Wczoraj w głowie miałam o wiele ładniejszy i dokładniejszy tekst. W razie pytań - służę. Wesoly
Czw 20:09, 15 Maj 2014 Zobacz profil autora
solea
Ekspert



Dołączył: 19 Lut 2014
Posty: 2861
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

Post
A czy jest na forum ktoś, kto żałuje dokocenia i ma jaja :p przyznać to głośno?
Czw 23:21, 15 Maj 2014 Zobacz profil autora
Ines
Ekspert



Dołączył: 04 Paź 2012
Posty: 4697
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

Post
Mam chwilkę czasu więcej, więc mogę wypowiedzieć się mniej oszczędnie Wesoly

Kot to nie pies, to prawda. Ale kot w naturze nie włada każdy niezamieszkałą bezludną wyspą, na której 23 godziny na dobę przesypia, a przez pozostałą skubie granulat z miseczki i zajmuje się w spokoju swoją higieną. Wprost przeciwnie! Życie kota na wolności jest ekscytujące do granic możliwości - w pozytywny i negatywny sposób. Składają się na nie liczne (nie zawsze skuteczne!) podejścia do polowań, nie tylko z głodu, ale i przecież z czystej potrzeby doskonalenia umiejętności łowieckich. Unikanie naturalnych wrogów. Patrolowanie zaanektowanego terytorium. Wchodzenie w pozytywne i negatywne interakcje z przedstawicielami swojego gatunku, nie tylko przy okazji godów. Dziko żyjące "odpowiedniki" naszych mruczków często łączą się w stada - choćby kurylski bobtail, który będąc rasą naturalną, w naturze żyje w stadach. To samo koty wiejskie i miejskie - łączą się często w grupy, które utrzymują się nawet po wykastrowaniu tworzących grupę osobników.

Życie kota w domu jest bardzo nudne. Kot domowy nie jest pozbawiony tych wszystkich instynktów, które pozwalają mu przeżyć w naturze. One są u naszych kotów jak najbardziej obecne i nasza w tym głowa, żeby te instynkty miały ujście. Zapewniamy im to bawiąc się z nimi, aranżując przestrzeń na ich potrzeby, udostępniając zabezpieczone balkony czy woliery i wyprowadzając na spacery albo wreszcie decydując się na kociego kumpla.

Do niedawno myślano, że "kot to nie pies" - w znaczeniu takim, że psem trzeba się zajmować, a kotem nie trzeba, kot tylko śpi, je i ładnie wygląda. Nic bardziej mylnego. Kot to nie pies - ich potrzeby są różne. Ale te potrzeby istnieją i trzeba mieć je na uwadze. Inaczej rzeczywiście możemy skończyć ze znudzonym, zrezygnowanym kotem, przesypiającym właściwie całą dobę, a przez pozostały czas snującym się po domu. Ale to nie jest życie, do jakiego natura stworzyła kota.

Oczywiście, nie każdy kot będzie dobrze się czuł w towarzystwie. Są też takie, które swoich kuzynów wolą oglądać przez okno. Ale nie sądzę, by takowe były większością.

Nie każdy kot z każdym kotem się dogada. Ot choćby przykład Mefista - z moimi dziewczynami to był bardzo nieudany związek. Za to z rezydentem w nowym domku już po 24 godzinach byli najlepszymi kumplami. I dosyć przewrotnie to wyszło, bo dominujący Mefisto poszedł do właściwie dosyć wycofanego i lękliwego kota. Rezydent szybko ustąpił silniejszemu charakterem Mefistowi i niemal natychmiast zawiązała się między nimi koleżeńska więź. Morał z tego taki, że trudno przewidzieć, czy koktajl charakterów jaki sobie umyślimy wypali... Ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana! Nie wyobrażam sobie, by tak głodny wrażeń i kontaktów z innymi kotami Mefisto był jedynakiem. To by go zniszczyło. Nie wyobrażam sobie Tuli bez Aurelki. Nie wyobrażam sobie Aurelki jako jedynaczki - ona uwielbia inne koty, choć obcych oczywiście się boi, jeśli nie ma u jej boku mentorki Tuli. Ale tak samo nie wyobrażam sobie życia z parką Tula + Mefisto czy Aurelka + Mefisto... Nie ma reguły. Tzn, reguły może są. Ale koty to koty i oglądanie się na reguły nie leży w ich naturze.
Czw 23:48, 15 Maj 2014 Zobacz profil autora
Marla
Ekspert



Dołączył: 06 Lut 2013
Posty: 2119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznan

Post
A ja powiem szczerze, że wyobrażam sobie Sammiego jako jedynaka. Przez tydzień był jedynakiem podczas mojego Wielkanocnego wyjazdu i muszę stwierdzić, że mnie pozytywnie zaskoczył. A pewne swoje cechy ujawnił dopiero, kiedy byliśmy z dala od innych kotów. Mruga
Czw 23:54, 15 Maj 2014 Zobacz profil autora
Ines
Ekspert



Dołączył: 04 Paź 2012
Posty: 4697
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

Post
Tak jak napisałam wcześniej - uważam, że są koty, które lepiej by się czuły będąc jedynakami. Są też pewnie takie, którym wszystko jedno Ya winkles nie warto na siłę próbować wkładać nasze pieszczochy w regułki. Każdy kot jest inny.
Pią 0:02, 16 Maj 2014 Zobacz profil autora
Agamakoty
Ambitny



Dołączył: 02 Lut 2014
Posty: 354
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec

Post
To może i ja się wypowiem. Juz wczesniej pisałam, ale przypomnę, że Filemonka była postrachem domowem, mówilismy na nią "koci pitbul" Szukając kota do dokocenia sugerowałam się charakterystyką rasy i stąd padła decyzja, że to będzie Ragdoll. Jeszcze bardziej się upewniłam w swojej decyzji słuchajac wywodu pani hodowcy, że Ragdolle miały być kotami bardzo uległymi, spokojnymi i naziemnymi. I pomyslałam-"To kot dla Filki, bo ona stara i niech nadal będzie szefowa domu". Jakże się myliłam Smutny Można powiedzieć, że zrobiłam straszna krzywdę Filce, bo Nikita okazała się diabłem wcielonym, który niczego nie nie boi. W nosie ma jej syczenie, warczenie, na bezczelnego odpycha ja od miski i wyżera jedzenie, choć obok ma swoją michę. A Fila stoi jak ten osioł z Kubusia Puchatka. Nika włazi na nią i gryzie po uszach, skacze po niej. A biedna Filemonka schodzi jej z drogi na każdym kroku. I nic nie daje karcenie młodej, łapanie jje za kark i stanowcze mówienie : NIE!, pryskanie wodą, ona jest nie do opanowania. Bardzo kocham Nikitke bo daje nam wiele radości, ale myślę, że Filemonka jest nieszczęśliwa i na stare lata straciła swoja domową pozycję. A to wszystko "zawdzięcza" mnie, która to zrobiła z miłości do niej, by kotka po śmierci Neski nie była samotna Smutny

Teraz w mojej głowie zrodził się plan, żeby wziąć drugiego Ragdolla, żeby Nika miała się z kim wyżyć i żeby dała Filce spokój. Może dziewczyny sie wypowiecie, czy to dobry pomysł
Pią 7:19, 16 Maj 2014 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna » RAGDOLL - opieka i wychowanie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 5 z 6

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin