Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Dokocenie - ragdolka i europejczyk, nasila się agresja
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna » RAGDOLL - opieka i wychowanie Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Dokocenie - ragdolka i europejczyk, nasila się agresja
Autor Wiadomość
kociamama
Legendarny Kociarz



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 15121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

Post


A widzisz.
Mawiają, że muzyka łagodzi obyczaje i coś w tym chyba jest.
Moje koty uwielbiają muzykę, zwłaszcza klasyczną, nawet głośną.
Zawsze oboje układają się wtedy centralnie miedzy głośnikami.
Psiakowi też to odpowiada, a już przepada za pianinem na żywo.

Może właśnie z muzyką popróbuj.

U nas, gdy banda zostaje sama zawsze radio jest włączone na RMF CLASSIC.
Sob 0:25, 21 Sty 2017 Zobacz profil autora
gr8
Początkujący



Dołączył: 23 Paź 2016
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

Post


Ha, ha u Dymka to bardziej wyglądało że muzyka poddała w wątpliwość jego pewność siebie i bardziej był zajęty zastanawianiem się co oznaczają te dźwięki niż atakowaniem Małej, która bawiła się jego zabawką

Noc minęła nam spokojnie, ranek też. Dopiero gdy się obudziłam, to przyszły oba na mizianki i zaraz Mała zaczęła płakać że jest głodna (nie lubi suchej karmy, która zawsze jest w miseczkach, co mnie cieszy bo jestem zwolenniczką diety barf).

W kuchni Dymek stwierdził że ogrzewanie jedzenia trwa zbyt długo, no to dla zabicia nudy zaczął dokuczać Małej - skakanie i gryzienie w kark - i tak 5 razy niemal pod rząd, aż zagonił ją między drzwi a ścianę. Za każdym razem interweniowałam klaśnięciem, ale wszystko działo się za szybko bym mogła go złapać za karczycho, zresztą te ataki były jakieś takie... bez przekonania?

No dobra, nakarmiłam potwory, sama chciałabym zjeść i napić się kawy, ale nie - Dymek zaczął nucić wojenną melodię. Biłam się z myślami, czy skupić się na sobie, czy na kotach, ale uznałam że ich proces zaprzyjaźniania jest ważniejszy niż głupie śniadanie. Heja, wędka w dłoń! Yellow_Light_Colorz_PDT_16

Dymek wyleciał jak strzała i przegoniłam go po meblach, półkach, ścianach tak przez 5 minut, aż w końcu dorwał "piórkową ofiarę" i zapragnął zabrać ją do swojej kryjówki. Pozwoliłam mu na to i zaraz wzięłam drugą wędkę. Mała tylko na to czekała. Teraz to z nią się bawiłam przez jakieś 30 sekund, dopóki Dymek nie przybiegł. Zauważyłam, że kiedy cały czas komentuję zabawę (np. machając wędką pytam zabawowym głosem "gdzie jest ptaszek" a gdy kot się zaczyna bawić chwalę z radością w głosie "ślicznie koteczku") to koty jakoś lepiej się czują, lepiej się bawią. Dymek znowu zabrał zabawkę, więc sięgnęłam po pierwszą wędkę i znów zabawiałam Małą. Tym razem dłużej, aż znowu przyszedł Dymek ale był już tak zmęczony że skończyło się tylko na 1 skoku. Zabawką podleciałam do Małej i znów to z nią się bawiłam. Czasem pokierowałam piórka do Dymka to odbił ją łapą, ale już nie chciało mu się biegać.

Zamęt na klatce schodowej, gdzie sąsiedzi chyba wrócili z zakupów przerwał naszą zabawę. Ale była wystarczająca, aby kociaki wybawiły się i teraz jedno podsypia w łóżku a drugie się myje Jestem dobrej myśli, choć ten weekend będzie dla kotków troszkę inny, ponieważ będziemy mieć gościa. Nie wiem jak to wpłynie na dokocenie, Dymek nie chowa się przy obcych, ale też nie czuje się przy nich swobodnie.

Zobaczymy, czas pokaże

EDIT:
Moje dwa sierściuchy po zabawie:
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez gr8 dnia Sob 14:52, 21 Sty 2017, w całości zmieniany 1 raz
Sob 13:54, 21 Sty 2017 Zobacz profil autora
Boszka
Ekspert



Dołączył: 27 Sty 2014
Posty: 2311
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Post
Jakie zmordowane skarby.
Sob 21:04, 21 Sty 2017 Zobacz profil autora
gr8
Początkujący



Dołączył: 23 Paź 2016
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

Post
Dziś jest 8 dzień naszego dokocenia.

Stwierdzam, że wybawienie rezydenta nic nie daje, bo on i tak znajdzie siłę i tak aby zaatakować nowego domownika. Co gorsza, moja kruszynka stała się wycofana i tu chcę Was zapytać, jak dokładnie spędzał u Was czas nowy kot? Gdzie był? Co robił? U mnie Mała dużo leży na drapaku/ na szafce/parapecie i wg mnie stara się jak najmniej poruszać. Gdy już jest na podłodze, to leży w pozycji sfinksa z przednimi łapkami podkulonymi pod siebie i czasem tępo patrzy przed siebie, czasem obserwuje co się w domu dzieje. Sama wogóle się nie bawi i wiążę to z tym, ze ilekroć brała zabawkę, to obrywała od rezydenta. Ich walki nie wyglądają już jak walki. Dymek poprostu rzuca się na nią tak o, bo akurat się ruszyła z miejsca, a ona nie oddaje, tylko sycząc mu w nos próbuje uciec do pudła/gdzieś wysoko. Na nasz dotyk ugina grzbiet, jakby nie chcąc dotyku.

Wczoraj, po kilku atakach i gryzieniach (przynajmniej 5 w krótkim czasie, do tego rezydent pobił ją na drapaku, czego wcześniej nie robił) zabrałam ją (późnym wieczorem) do drugiego pokoju. Bardzo długo musiałam ją namawiać na zabawę. Była apatyczna (albo wykończona trudnym dniem). W końcu poleciała za myszką, ale tylko ją dogoniła i zaraz położyła się kawałek dalej. Po dalszych próbach ożywiła się trochę, ale wciąż nie chciała się dłużej bawić zabawką, ciągnęło ją na parapet/do legowiska. Zwróciłam uwagę, że Mała ma zawsze powiększone źrenice. Domyślam się, ze to przez stres i to mnie okrutnie boli.

Spędziłam z nią noc i dopiero rano do mnie przyszła. Położyła się na mojej ręce, potem weszła pod kołdrę, a potem spała wtulona we mnie bokiem, włączając traktorek. Gdy wstałam, łasiła się do moich nóg, była wyluzowana, mruczała głośno. Jak zwykle czekając na jedzenie głośno płakała, a gdy w końcu dostała miseczkę - szok - nic nie tknęła a zawsze ma wilczy apetyt na mięsko. Aż je powąchałam, ale było ok. Pomyślałam sobie, że przecież do tej pory jadła obok rezydenta, może to to, no to dopuściłam koty do siebie.

Dymek powąchał ją pod ogonem i był spokojny. Żadne nie chciało jeść, więc mąż zaczął sie z nimi bawić i opisał, że Mała położyła się przy zabawce i gdy Dymek chciał ją wziąć to szybko położyła na niej łape. Odszedł sobie. Potem turlaliśmy piłki przez 2 pokoje a kociaki w przedpokoju, naprzeciw siebie obserwowały. Raz jeden ganiał, raz drugi, Mała wielokrotnie przebiegała obok rezydenta i było ok. Niestety, niechcący dostała piłką w nos i i biedactwo uciekło na parapet, porzucając zabawę.

Mąż przeszedł z rezydentem do innego pokoju, by tam z nim powędkować. Mała przyszła, chciała się włączyć, ale szybkie bieganie Dymka odstraszyło ją. Niedługo po tym zabawa dobiegła końca, zajęliśmy się swoimi sprawami.

Mała zjadła (to samo mięsko; widocznie cielęcinka jej się przejadła), Dymek jak się okazało dużo wcześniej podjadł suchą, więc nie był głodny. Mała chciała skorzystać z kuwety, ale węszenie Dymka za jej ogonem zniechęciło ją. Mąż zabrał Małą do drugiego pokoju, zamknął drzwi, ale minuty mijały a ona nie chciała iść do kuwety, a wsadzona zaraz z niej wychodziła.

Znowu dopuściliśmy koty, gdzieś chodziły po pokoju, coś wąchały, patrze że Mała jest na łóżku i nagle atak tak o bez powodu - Dymek ją gryzie, Mała leży na plecach i krzyczy. Uwolniła się, chce skoczyć na szafkę i spada, wprost do oprawcy. Dymek gryzie ją w brzuch. Gdy to pisze, wydaje się ze mogłam 10 razy zareagować, ale wierzcie mi, to były ułamki sekund. Głośne "psik" męża przerwało wszystko, koty się rozbiegły przestraszone. Zabrałam Małą, Dymka zostawiłam w pokoju z mężem. Teraz malutka śpi a jak otwiera oczy, ma malutkie źrenice, więc chyba dobrze jej robi ograniczanie kontaktu z rezydentem.

Jak oceniacie to, co się u nas dzieje? Co możemy poprawić?

Jeśli chodzi o karanie rezydenta - mąż przeczytał artykuł, gdzie stanowczo odradza się chwytów za kark/skórę. Co myślicie o tych argumentach? Wrzucam linka: wszystkookotach.pl/za-kare-zlap-kota-za-kark-czyli-jak-nie-wychowywac-pupila/

Co do karania, zastanawiamy się nad zamykaniem rezydenta np.w łazience. Ktoś to stosował na agresję przy dokoceniu? Boję się jednak, że rezydent przez to zacznie unikać brania na ręce, a zresztą - weź tu złap diabła, kiedy czasem dopada Małą w kartonie lub w drugim pokoju pod stołem...
Może obroża treningowa elektryczna? Wiem, że ta metoda budzi kontrowersje, ale na tą chwilę wydaje mi się odpowiednia. On nie wiedziałby, że ta nieprzyjemność bierze się z mojej ręki i w końcu skojarzy, że gryzienie Małej = nieprzyjemność. Bo jakiekolwiek hałasowanie owszem, przerywa ataki, ale wtedy oba koty są wystraszone, a to moim zdaniem nie pomaga Małej. Czytałam też o użyciu wody na agresorze np. poprzez pistolet zabawkę na wodę, ale przecież mogę nie trafić w Dymka tylko w Małą, no i on w końcu się zorientuje, że to ja go oblewam - gdy kupiłam laser do zabawy, zajęło mu 5 minut zorientowanie się, że to światełko wydobywa się z przedmiotu z mojej ręki. Jak zapalałam laser, trącał łapką moją rękę, by zabrać mi przedmiot.

P.S.
Zastanawia mnie jeszcze, że rezydent nie ma na nas focha za nowego kota, a wszędzie czytam że tak koty reagują. Może za dużo uwagi mu poświęcamy, a Małej za mało na jego oczach i przez to on uważa, że Mała nie jest dla nas ważna?
Myslę, że łatwiej mi by było wyciągnąć go z deprechy niż powstrzymać jego agresję tylko jeśli zacznę okazywać Małej więcej zainteresowania niż jemu, to czy to się nie zemści i on nie zacznie jej atakować dodatkowo z zazdrości?

P.S. 2
Pytania ujęłam w kolorze niebieskim - bo dużo piszę i może tak będzie czytelniej


EDIT 2


Trwa u nas 9 dzień dokocenia. Wczoraj doszło do kilku napadów na Małą, ale co gorsze kruszynka nie chciała jeść w towarzystwie rezydenta, chociaż do tej pory nie miała z tym problemów; nigdy też nie doszło do scysji między nimi w trakcie posiłku. W jego towarzystwie była wyraźnie apatyczna, więc oddzieliliśmy ją od rezydenta - ona została w naszej sypialni, gdzie czuje się najlepiej, on poszedł do pokoju dziennego gdzie ma swój ukochany parapet z widokiem na ulicę. W nocy Dymek spał z mężem, ja z maleńką która rozbrykała się jak mały tajfun. Yellow_Light_Colorz_PDT_16

Postanowiliśmy pójść inną drogą i będziemy stosować się do zasad, które poleca znany miłośnik kotów Jackson Galaxy (znany z serialu dokumentalnego "Kot z piekła rodem"). Tak więc zaczynamy od ponownej izolacji - na innych warunkach - a zapoznawanie będzie odbywać się znacznie wolniej i też w zupełnie inny sposób.

Dla zainteresowanych wklejam linka jakie metody on poleca https://www.youtube.com/watch?v=gZrwcoiy_gY&feature=youtu.be&utm_content=buffer7a1de&utm_medium=social&utm_source=plus.google.com&utm_campaign=buffer[/url]

Gdyby ktoś z tu obecnie się dokacających też poszedł tą drogą, to bardzo chętnie wymieniłabym się doświadczeniami Planujemy przez tydzień izolować koty (liczymy od dzisiaj), a potem przystąpić do zapoznania wg rad p. Jacksona Galaxy.

Wesoly Wesoly Wesoly Trzymajcie kciuki! Wesoly Wesoly Wesoly


Ostatnio zmieniony przez gr8 dnia Pon 13:38, 23 Sty 2017, w całości zmieniany 2 razy
Nie 15:19, 22 Sty 2017 Zobacz profil autora
BabaJaga
Ekspert



Dołączył: 18 Sty 2014
Posty: 4120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Gdańska

Post
I co tam nowego na wojennym froncie słychać? Żyjecie jeszcze?

Przeczytałam wszystkie wpisy prawie z zapartym tchem. Bardzo rzeczowo wszystko dokumentujesz. Wasze doświadczenia z pewnością przydadzą się innym z podobnymi problemami. Ok! Ok! Ok!

Niestety, nie mogę się podzielić naszymi doświadczeniami z akcji dokacania, bo oba nasze koty pojawiły się u nas w jednym czasie, jako małe kociaki i są w identycznym wieku. Także, żadnych wojen nie było. Na szczęście! Wesoly


Ostatnio zmieniony przez BabaJaga dnia Czw 20:49, 26 Sty 2017, w całości zmieniany 1 raz
Czw 20:43, 26 Sty 2017 Zobacz profil autora
gr8
Początkujący



Dołączył: 23 Paź 2016
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

Post


Żyjemy, żyjemy Wesoly

Zazdroszczę braku problemów w dokacaniu My jesteśmy na etapie karmienia pod drzwiami i dopuszczania malutkiej dawki wrażeń wizualnych (czyt. jeden kot widzi kawałek drugiego kota) Wesoly Póki co idzie nam bardzo dobrze, koty jedzą spokojnie i nie reagują na siebie nawzajem. Będziemy utrwalać ten rytuał, a potem pójdziemy krok dalej i uchylimy drzwi podczas karmienia, choć jeszcze nie wiem kiedy to nastąpi - tak czy owak trzymajcie kciuki i dziękuję za pamięć o nas Mruga
Pon 17:33, 30 Sty 2017 Zobacz profil autora
Boszka
Ekspert



Dołączył: 27 Sty 2014
Posty: 2311
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Post
Kciuki zaciśnięte.
Pon 17:59, 30 Sty 2017 Zobacz profil autora
Anaitis
Pasjonat



Dołączył: 27 Gru 2015
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Post
Podoba mi się wasza cierpliwość! Trzymam kciuki Wesoly
Pon 21:41, 30 Sty 2017 Zobacz profil autora
anka0979
Ambitny



Dołączył: 12 Paź 2016
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bytom

Post
Kciuki zaciśnięte Ok! Ok! . Myślę , że Wasze starania doprowadzą w końcu do tego , że między kotkami zapanuje przyjazna atmosfera czego oczywiście bardzo Wam życzę Little thongue man
Wto 10:37, 31 Sty 2017 Zobacz profil autora
Dee
Pasjonat



Dołączył: 20 Sie 2014
Posty: 861
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zielona Góra

Post
Bardzo dobrze, że postanowiliście znów koty odizolować Wesoly pierwsze podejście zakończyło się klęską pewnie dlatego, że koty zbyt szybko nawiązały kontakt (widzę że już drugiego dnia miały kontakt). Tym razem nie spieszcie się, izolujcie koty nawet tydzień lub dłużej. A potem malutkie kroczki - karmienie przez drzwi jest fajną metodą, to co robiliście wcześniej też było dobre (wymiana pokoi i zapachów np), ale poszło za szybko. Teraz fajnie idzie, nie ma co się spieszyć! Wesoly

Nie ma jeszcze takiego nawyku żeby doradzać izolowanie kotów przy dokoceniu (sama nie izolowałam, bo wtedy moja wiedza była sporo mniejsza niż teraz). W przypadku kociaków z hodowli dokocenia są często mniej "ciekawe". Moje na szczęście takie się okazało, chociaż teraz mając takie możliwości jak wtedy (czyli pomieszczenia gdzie bez problemu kociaki mogłam izolować, inaczej jest jak ktoś nie ma po prostu warunków w mieszkaniu) nie wpuściłabym koty do siebie i heja róbta co chceta Jezyk U Ciebie jest inaczej, bo jeden kociak jest schroniskowy, więc i i dokocenie jest trudniejsze.

Ważna rzecz - kota się nie karze. On nie rozumie pojęcia kary i żadne chwyty za kark, przyduszanie do podłogi, podnoszenie, pryskanie, krzyki i inne cuda nie są dobrą metodą wychowaczą. Prawie każdy taki etap przechodził (ja też), bo na lewo i prawo poleca się właśnie chwyt z kark czy pryskanie wodą. Kot z kotem ma inne relacje i zachowania niż kot z człowiekiem. Człowiek nie jest kotem żeby wykonywać gesty zarezerwowane dla kotów, a w szczególności dla kociej matki.

Inna rzecz - póki krew się nie leje, a koty nie wydają z siebie agresywnych tonów (posłuchaj na youtube jaki to dźwięk Mruga ) to nie ma co się wbijać miedzy koty, rozdzielać czy któregoś karać. Wiem, że to naturalna reakcja, bo jeden zaczepia drugiego i naturalnym się wydaje rozgonić całe towarzystwo. Człowiek nie pogodzi jednego kota z drugim, one same muszą się dogadać. Rolą człowieka jest stworzenie jak najlepszych warunków na zapoznanie, obserwowanie dyskretnie z boku wszystkiego (jeśli nadal są spięcia i napady to koty trzeba znów odizolować) i zachowywanie spokoju. Kocie radary zaraz rozpoznają napięcie, zdenerwowanie i strach. Najlepiej utrzymywać maksymalny poziom zrelaksowania.

Kolejna rzecz - żadnych agresywnych form wychowawczych, tylko pozytywne. Obroża elektryczna to syf. Dokocenie ma za zadanie stworzenie w domu dobrej, przyjaznej atmosfery miedzy kotami (lub chociaż spokojnego ignorowania, nie wszyscy zostaną wielkimi przyjaciółmi). Tak na chłopski rozum jak tworzy się dobra atmosferę? Na pewno nie karami, bólem, krzykami, straszeniem i całą resztą, którą często stosuje się wobec kotów. Koty mają się dogadać albo chociaż nie być do siebie wrogo nastawionymi. Jak z każdą relacją do tego potrzeba czasu, spokoju, cierpliwości i dobrych warunków. U jednych idzie szybko i bez problemu, z innymi jak droga przez mękę (np u Was Jezyk ).

Wygląda teraz, że jesteście na dobrej drodze, trzymam kciuki żeby się udało i dawaj znać co kilka lub kilkanaście dni jakie są postępy
Wto 10:54, 31 Sty 2017 Zobacz profil autora
gr8
Początkujący



Dołączył: 23 Paź 2016
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

Post


Wasze kciuki się sprawdziły Wesoly Obecnie karmię koty zawsze przy uchylonych drzwiach. Patrzą na siebie chwilę i wracają do jedzenia. Są spokojne i interesuje je tylko własna miseczka.

Przeczytałam już tyle różnych materiałów, że też już mam pewność że kotów się nie karze. Kary są wymyślone przez ludzi dla ludzi, a kot zrozumie z kary tylko tyle, że to MY jesteśmy agresywni.

Póki co, każdy dzień wygląda tak, że koty zamieniam pokojami kilka razy dziennie, noc też spędzają raz jeden w naszej sypialni, raz drugi (aby żaden kot nie uznał jakiegoś miejsca tylko i wyłącznie za swoje terytorium). Pousuwałam wszystkie kartony, będę blokować wszystkie kryjówki (np. przestrzeń pod łóżkiem) aby słabszy kot nie mógł się schować - dlaczego? Otóż jeśli kot nie będzie miał możliwości ukrycia się, wtedy instynkt nakaże mu stawić czoła problemowi. Jesli on nie będzie się zachowywać jak ofiara, wtedy drugi kot nie będzie go traktować jak ofiary (to tylko teoria, podpatrzone z programu behawiorysty J.G.; dopiero będę to testować).

Następny etap to otwarcie drzwi na oścież i jesli koty dalej będą spokojne w swoim towarzystwie, to wtedy przyjdzie czas na przebywanie w jednym pokoju Wesoly Szczegóły opiszę jak sama je wypróbuję Mruga

EDIT

P.S.
Co do rozdzielania kotów, to interweniowałam tylko wtedy jeśli wg mnie sytuacja była beznadziejna dla słabszego kota. Gdyby Mała się broniła to myslę, że dałabym im jeszcze czas na "dogadanie się" ale ona straciła pewność siebie i chęć do życia Smutny Mam nadzieję, że teraz to odbudowałam Wesoly


Ostatnio zmieniony przez gr8 dnia Pią 12:37, 03 Lut 2017, w całości zmieniany 1 raz
Pią 12:31, 03 Lut 2017 Zobacz profil autora
kola1a
Ambitny



Dołączył: 01 Lis 2016
Posty: 376
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Post
Noo już jakieś postępy Zobaczysz za jakiś czas będą kumplami, że heej Ya winkles
Pią 14:14, 03 Lut 2017 Zobacz profil autora
Boszka
Ekspert



Dołączył: 27 Sty 2014
Posty: 2311
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Post
Bardzo podoba mi się Twoje podejście do sprawy dokocenia. Jesteś bardzo świadomym i mądrym "Rodzicem" kocim. Szacunek.
Pią 19:33, 03 Lut 2017 Zobacz profil autora
BabaJaga
Ekspert



Dołączył: 18 Sty 2014
Posty: 4120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Gdańska

Post
Ja też jestem pełna podziwu i nadal kibicuję Ok! Ok!
Pią 19:43, 03 Lut 2017 Zobacz profil autora
Duna
Pasjonat



Dołączył: 08 Gru 2015
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Post
Oj przeczytałam twój cały wątek z zapartym tchem!
Trzymam kciuki za dokocenie, choć to chyba nie potrzebne, bo idzie wszystko w dobrym kierunku Wesoly

My też myślimy o drugim kocie, mam coraz więcej obaw. Oczywiście wiem, że u nas wcale nie musi to tak przebiegać Wesoly
Pią 22:23, 03 Lut 2017 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna » RAGDOLL - opieka i wychowanie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin