Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Leptynooporność- czyli kot, który nie może przestać jeść
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna » ZDROWIE Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Leptynooporność- czyli kot, który nie może przestać jeść
Autor Wiadomość
_Jadis_
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2011
Posty: 1778
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Legnica

Post Leptynooporność- czyli kot, który nie może przestać jeść
LEPTYNOOPORNOŚĆ

Nie jest to choroba, jest to zaburzenie. Chyba nie da się tego wyleczyć, a na pewno nie ma na to leków ale da się z tym żyć, da się zminimalizować objawy i doprowadzić kota do względnej normalności (mam tu oczywiście na myśli umożliwienie mu w miarę normalnego funkcjonowania, bo kot z tą przypadłością jest normalnym kotem… tylko ze specjalnymi potrzebami). Co zatem zrobić kiedy okaże się , że nasz ukochany pupil cierpi na tę przypadłość?
Tak się niestety stało, że było mi dane znaleźć kociaka z tym schorzeniem, postanowiłam więc opisać swoje doświadczenia, nasze przejścia i udzielić kilku rad, które być może pomogą komuś kto tu kiedyś zajrzy. Nie będzie to w żadnej mierze stricte naukowe opracowanie. Ale po kolei.

Zimę (bo o niej będzie mowa) adoptowałam w wieku 2 miesięcy (czyli jeszcze jakiś miesiąc powinna być przy matce) z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Razem ze swoim rodzeństwem trafiła do sklepu zoologicznego współpracującego z TOZem, w którym w klatce kociaki czekały na swoich nowych właścicieli. Tyle wiem o jej życiu zanim do mnie trafiła.
Wiem , że jako jedyna lgnęła do mnie w klatce, wiem , że miała złamany ogonek, świeżba w uszach, wiem , ze karmiono ją karmą ze sklepu. TYLE.



Od pierwszych chwil kiedy Zima pojawiła się u nas w domu jadła za 3. Dosłownie pożerała porcje, które jej dałam. To pewnie normalne u kociaka, który niedojadał, że warczy przy jedzeniu, rzuca się na nie , połyka nie gryząc. To normalne dla malucha , że je za 3 „bo przecież rośnie”. Tak też i ja myślałam , na początku nawet mnie to trochę bawiło, ale tym jak się rzucała na jedzenie wystraszyła Kisiel do tego stopnia, że ta nie chciała przy niej jadać. Nie mówiąc już o tym , że swoje zjadała w 30 sekund i potrafiła odepchnąć roczną kotkę i wyjeść z jej miski. Kisiel od tej pory musiała zacząć jadać na szafie (bo tylko tam Zima nie była w stanie wejść). Nie był to zbyt duży problem , ale z czasem było tylko coraz gorzej….
Już kilka tygodni później zauważyłam, ze apetyt Zimy i jej zachowanie przy misce nie mogą być jednak do końca normalne. O ile warczenie przy misce można wytłumaczyć koniecznością walki o pokarm z rodzeństwem (i mogło jej się to utrwalić), to reszta zaczęła mnie niepokoić. Skonsultowaliśmy się więc z weterynarzem. Wet (którego mamy naprawdę dobrego, podał nam na początek radę, która mogłaby podziałać przy każdym normalnie rozwijającym się kociaku, który po prostu lubi jeść… kazał nam ją przekarmić. Nie krytykujmy weta, bardzo proszę, bo nie mógł wiedzieć , ze to nie często spotykane zaburzenie trafiło się akurat u tego kociaka. Kazał dać tyle jedzenia ile zechce, aż już nie będzie mogła jeść więcej, przeje się raz i potem będzie spokój). Wróciliśmy do domu i rzeczywiście daliśmy jej jeść do woli.. a ona jadła, i jadła, i jadła.. Znacie bajkę o smoku wawelskim…? „ …i pił i pił i pił…” W końcu kiedy jej brzuch zrobił się dwukrotnie większy od głowy, tułów osiągnął kształt idealny – kuli a ona nadal prosiła o jeszcze odmówiłam. Przez pół wieczoru chodziła z wielkim napęczniałym brzuchem, rozszerzonym do granic możliwości, skóra była napięta tak bardzo, że bałam się ją w ogóle dotykać… Do rana strawiła wszystko (na szczęście bo chyba nie darowałabym sobie takiej głupoty).
Następna wizyta u weta – wyrok? Zaburzenia pod kątem żywienia. Musi mieć coś zaburzone.
I tak zaczęłam szukać informacji co może być nie tak. Wiele tygodni zajęło mi zanim na coś trafiłam. W tym czasie Zima rosła i jej problem też. Nie wiedziałam w tamtych czasach za dużo o żywieniu zwierząt. Podawanie karmy suchej i mokrej znanej marki plus od czasu do czasu gotowana wątróbka z marcheweczką i jakieś smakołyki, śmietanka… wydawało mi się, że nie jest najgorzej.
Podczas gdy ja szukałam informacji o problemie Zimy ona zjadała wszystko co wpadło jej w łapy : karmę swoją i Kisiel, nasz obiad, pieczywo, owoce, warzywa, nabiał, surowy makaron i ryż... itd. WSZYSTKO do czego mogła się dostać i było jadalne padało jej łupem. Bo bardzo szybko nauczyliśmy się, ze nie można odwrócić się po keczup do lodówki i zostawić kanapki za sobą na blacie. Nie , nie… Ona potrafiła włamywać się do szafek, przegryzać opakowania karmy, całe szczęście, ze nie nauczyła się otwierać lodówki. Nawet nie pamiętam ile razy kradła czekoladowe muffiny , które piekłam (to chyba jej ulubiony łup) a przecież czekolada kotom szkodzi! Prawie osiwiałam stając na rzęsach, żeby chować przed nią jedzenie. Ale jak schować jedzenie kiedy np. odwiedzają Cię goście? Opanowała wszystkie możliwe techniki złodziejstwa łącznie z szybkim skokiem na stół, porwaniem jedzenia i ucieczką, podczas gdy my siedzieliśmy przy tym stole rozmawiając! Nie bała się niczego, nie pomagały żadne metody nauczenia jej posłuszeństwa, kary, strasznie …nic nie było w stanie oderwać jej od jedzenia. Jeśli trzymałam ją na rękach a TŻ niósł jedzenie potrafiła mnie podrapać piszcząc przy tym przeraźliwie byle tylko uciec i rzucić się na niego.



Wiele osób na tym etapie pewnie by odpuściło i po prostu ją oddało. I wcale bym w tamtym momencie ich za to nie winiła. Nie jest łatwo dzień i noc żyć zastanawiając się czy nie zostawiło się czegoś do jedzenia na wierzchu.
Wtedy też trafiłam na w końcu coś warte fora internetowe –najpierw na nasze a potem idąc za poleceniem kilku forumowiczek na kolejne traktujące o dietetyce zwierzęcej z ukierunkowaniem na dietę BARF. Nie będę teraz opiewać jaka ta dieta jest cudowna,, że jest lekiem na całe zło. Bardzo prawdopodobne , że źle zastosowana nie pomoże na wiele przypadłości. Ale mam zamiar o niej pisać w kontekście tego problemu , więc przeciwników BARFa z góry uprzedzam, aby nie musieli marnować czasu na dalsze czytanie.
Tam też dopiero znalazłam informacje dotyczące przypadłości Zimy. Jak i wskazówki jak ją żywić aby jej pomóc.

Leptyonooporność co to w ogóle jest?
Najprościej ujmując – leptyna jest to hormon odpowiedzialny za uczucie sytości i głodu. W przypadku zdrowego kota, żywionego zgodnie z jego predyspozycjami gatunkowymi (koty to drapieżniki, mięsożercy) zje on odpowiednią dla siebie dawkę białka i tłuszczu a prawidłowo działająca leptyna stworzy sygnał, że kot jest najedzony i już więcej jeść nie chce. W przypadku zaburzenia działania leptyny kot nie będzie czuł, że jest najedzony, będzie się przejadał bo jeść będzie coraz więcej i więcej i będzie tył… Leptynooporność powstaje jeśli przez długi czas kot żyje ze stale podwyższonym poziomem leptyny. Leptyna wydzielana jest z tkanki tłuszczowej. Tkanka tłuszczowa powstaje z glukozy pod wpływem działania insuliny. Gdy poziom insuliny rośnie ponad normę, rośnie też poziom wydzielanej leptyny. Jedną z głównych przyczyn takiego wzrostu ponad normę jest spożywanie zbyt dużych ilości węglowodanów (zwłaszcza w młodym wieku) , w porównaniu do białka i tłuszczu, które to powinny być przeważającymi składnikami diety kota.
Mówiąc po ludzku. Prawdopodobnie Zima została odratowana z jakieś piwnicy przez pracowników TOZu. Kociaki karmione były najtańszymi karmami – bo na takie zazwyczaj stać TOZ , liczy się ilość a nie jakość i nie ma tu za co ich winić, to logiczne podejście. Po trafieniu do sklepu zoologicznego taka dieta była kontynuowana, co zresztą widziałam (karmienie suchym na noc) bo przy tym byłam. Sama po wzięciu Zimy również karmiłam ją tzw. marketówkami (których skład zbliżony jest raczej do składu paszy dla kur niż pokarmu dla drapieżników), zanim zdałam sobie sprawę jak jej prawidłowa dieta powinna wyglądać. To tylko utrwaliło proces, który musiał się już rozpocząć.
Od kiedy tego wszystkiego się dowiedziałam, wycofałam prawie całkowicie węglowodany z diety nie tylko Zimy ale i reszty kotów. Zostały stopniowo przestawiane na dietę BARF (czyli surowe mięso , z podrobami i odpowiednimi suplementami).



Teraz powinnam napisać jak to wszystko ładnie i gładko poszło, a problemy zniknęły jak ręką odjął. Niestety – do końca tej opowieści jeszcze „kilka” linijek.
Przestawiając koty z gotowych karm na posiłki „mięsne” zauważamy bardzo szybko , że proporcje tych posiłków również się zmieniają. Koty zjadają tego mięsa trochę mniej niż puszek. Dlaczego? Bo mięso jest czystym białkiem i tłuszczem , szybciej syci, jest łatwo przyswajalnym źródłem niezbędnych dla kota wartości odżywczych. Ciężko nam to jednak zrozumieć, kiedy zamiast kilku łyżek karmy mamy dać naszemu maluszkowi zaledwie kilka kostek mięsa. Przecież to na pewno za mało! Ona już zjadła i prosi o więcej! Na pewno ją głodzę! Takie myśli pojawiały się w mojej głowie bardzo długo. A przecież Zima jest moim oczkiem w głowie, to ja ją przyniosłam, to ja chciałam żebyśmy ją zaadoptowali. To oczywiste , ze czułam się za nią odpowiedzialna. I tak moje serce pękało za każdym razem gdy to maleństwo prosiło o jeszcze… Za każdym razem gdy płakało przy misce, gdy szukało jedzenia… „Na zmiany trzeba czasu” – teraz mam to wyryte w głowie, ale w tamtym czasie bardzo szybko się złamałam. Raz dodałam jej dodatkowy kawałek mięska, innym razem pozwoliłam dokończyć porcję Kisiel. Bo to tylko „kilka gramów” to jej na pewno nie zaszkodzi.
Kolejny błąd. Trzeba było wtedy zacisnąć zęby i dla jej dobra nie odpuszczać.
Mniej więcej w tym czasie nastąpiły u nas zmiany, przybył do nas kocurek Olek , przeprowadziliśmy się. Nastąpił etap ustanawiania wszystkich zasad od początku na nowym terenie.
Pierwszą, bezwzględną i absolutnie konieczną zasadą, bardzo szybko okazało się, że będzie ustalenie gdzie które będzie jadło.
Idealnie byłoby, gdyby koty mogły wszystkie jeść w kuchni na podłodze w jednym kąciku, na podkładkach…Szybko, prosto, łatwo i przyjemnie , prawda? Każdy człowiek chciałby aby tak było, żeby jak najmniej namęczyć się przy zwierzaczku. Niestety Kisiel szybko odmówiła jedzenia przy Zimie , bo po prostu się jej bała a raczej jej zachowania przy misce , które fakt lekko złagodniało ale nadal było wyraźnie agresywne. Kisiel dostała więc swoje miejsce na taboreciku w przeciwnym końcu kuchni. Ma tam swoją podkładkę, miseczkę i jak się szybko okazało miejsce dobrze strategicznie dobrane do obrony (Zima po błyskawicznym wciągnięciu swojej porcji od razu leciała do jej miski wyjeść również porcję Kisiel. Na szczęście jak tylko Kisiel znalazła się wyżej od niej szybko przypomniała sobie jakie miejsce w hierarchii zajmuje , kilkukrotnie przechrzciła Zimę łapą po pysku i ta nauczyła się, że jeśli chce wylizać miskę to musi czekać aż Kisiel skończy jeść. Chwała za kota , który pomaga w wychowaniu innych! Ale i to był błąd bo jak pewnie zauważyliście nadal pozwalałam na dokańczanie porcji po Kisiel). Z Olkiem było jeszcze gorzej. Biedny, zahukany, w nowym domu znalazł się z miejsca na samym końcu i nawet nie próbował bronić swojego jedzenia. No i Zima miała wyżerkę. To , że terroryzuje Olka, który nie zdążał nic zjeść, zauważyłam dopiero po którymś razie. Trzeba było zacząć ją pilnować. Pilnować aż wszystkie zjadły ze swoich misek. Ale to nie pomogło. Olek nabawił się takiej traumy , ze nijak nie chciał i nadal nie chce przy niej jadać. Tak oto miska z Olkiem zaczęła trafiać do innego pokoju. Ale Zima jest sprytna jeśli chodzi o jedzenie, szybko nauczyła się, że za zamkniętymi drzwiami zawsze zostają po Olku jakieś resztki. Tak przeszliśmy do nauki przechwytywania jej kiedy przeciskała się miedzy naszymi nogami do miski Olka.
Wszystko to trwało miesiącami. A i tak wymieniłam tylko część jej „numerów”. Nie jest przecież moim zadaniem uśpić Was czytających. Postaram się więc streścić końcówkę.
„Walka” z Zimą trwa już ponad 2 lata. Przez ten czas od zjadanych dodatkowych porcji zaczęła tyć. To nie tak, że nie widziałam , że tyje ale dopóki rosła stałam przed dylematem : dawać jej wyznaczone co do grama porcje jedzenia , czy tyle ile może potrzebuje i chce rosnący kociak ( to przecież tak ważny dla kota okres, akurat wtedy nie powinno się odmawiać mu jedzenia!). Przy okazji takiej absorbującej walki z Zimą, zaniedbałam Kisiel. Kiedy cała uwaga skupia się na takim problemie zaczyna się bagatelizować czy zdrowy kot dostanie te 5-10 g mniej czy więcej. Okazuje się, ze na dłuższą metę to ma jednak znaczenie. Również i Kisiel przybrała na wadze. Nie aż tyle co Zima ale jednak…
Od paru miesięcy odchudzam je obie. Mieszanki są odpowiednio zbilansowane, koty dodatkowo dopajane, porcje wyliczane co do grama. Odchudzanie kota to nie jest wcale prosty proces, nie można pozwolić aby zrzucił za dużo w zbyt krótkim czasie bo nabawi się stłuszczenia wątroby.
Konsekwencją i uporem doszliśmy do momentu kiedy Zima pomimo iż jej waga nadal stoi w miejscu widać , że zaczęła spalać tłuszcz, który zmagazynowała i zamienia go w mięśnie. Wcześniej kiedy biegła wręcz „trzęsły jej się fałdki” na boczkach. Największym komplementem dla mnie było gdy kilka dni temu mój narzeczony przyszedł zdziwiony i zapytał co ja takiego zrobiłam Zimie? Nie rozumiałam co ma na myśli więc mi wytłumaczył. Wchodził do pokoju w którym Olek jadł obiad. W misce jak zwykle na dnie zostało trochę jedzenia. Zima przecisnęła się koło niego pędząc w stronę miski. TŻ zawołał ją odruchowo po imieniu a ta (ku jego i mojemu ogromnemu zdziwieniu) zatrzymała się w połowie drogi! Spojrzała na miskę , na TŻ, jeszcze raz na miskę , zakwiliła „zawiedziona” a potem zawróciła i wyszła z pokoju! Nie uwierzyłabym , gdyby nie fakt, że sytuacja ta ponawia się, mogę chyba powiedzieć , że weszła już w nawyk.
Gdyby ktoś mi powiedział, że Zima będzie w stanie dobrowolnie zatrzymać się i zrezygnować z pożarcia czegoś co może zjeść i co jest w jej zasięgu – nigdy bym nie uwierzyła.
Na koniec przydałyby się jakieś wnioski, ale te chyba każdy sam wyciągnie po przeczytaniu moich wypocin. Mam nadzieję, że przydadzą się komuś jeśli spotka się z podobnym zaburzeniem u swojego kota.
Zima w tej chwili jada ściśle wyznaczone porcje. My możemy spokojnie zanieść talerz z obiadem do kuchni, wyjść z pokoju wrócić po sztućce i być pewnymi, że ten obiad nadal na talerzu będzie.
Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć nie poddawajcie się, praca z takim kotem będzie długa, żmudna, wyczerpująca psychicznie. Potrzebować będziecie dużo cierpliwości i samozaparcia, a przede wszystkim asertywności. Nie będzie można sobie „odpuścić” bo dziś mi się nie chce. Trzeba wypracować system, który obowiązuje zarówno dla kota jak i dla nas, i który stosować będzie się każdego dnia.
Być może do końca jej życia będzie konieczne wyznaczanie jej ściśle odmierzonej porcji a być może za jakiś czas objawy jej zaburzenia zostaną jeszcze bardziej zminimalizowane. To się dopiero okaże. Leptynooporność niestety nie jest aż tak powszechna aby można było ją na każdym kocim forum skonsultować z osobami, które już przez to przechodziły. Być może do końca życia Zima będzie na diecie bez węglowodanowej – ale teraz wiem, że tak powinna wyglądać prawidłowa dieta kota. Zdaję sobie sprawę, że nadal dużo nam brakuje do punktu w którym powiedzieć będzie można , że jest dobrze. Pewnie byłoby szybciej gdybym nie nawalała na każdym kroku. Wiem, że czeka mnie z nią baaardzo dużo pracy . Ale warto.
Wto 23:51, 11 Lut 2014 Zobacz profil autora
Graża
Ekspert



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 4444
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

Post
Jadis dzięki za podzielenie się twoimi doświadczeniami, zaburzenie rzadkie, ale komuś może pomożesz
Śro 0:31, 12 Lut 2014 Zobacz profil autora
karolina1987
Pasjonat



Dołączył: 31 Paź 2013
Posty: 527
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

Post
podejrzewam, że napisane tej histori obudziło wiele przykrych wspomnień pełnych walki ale dziękuje Ci za ten post. Bardzo niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z istnienia takiego zaburzenia (sama o nim nie wiedziałam). Bardzo poruszająca historia.
Śro 15:00, 12 Lut 2014 Zobacz profil autora
_Jadis_
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2011
Posty: 1778
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Legnica

Post
Jak wspomniała Graża, zaburzenie jest rzadko spotykane - ma to plusy i minusy...Dobrze, bo prawdopodobieństwo , ze spotka się z nim ktoś np z tego forum jest niewielkie ale źle bo jak już się trafia to nawet nie wiadomo gdzie i kogo pytać o pomoc. Mam nadzieję, że nie będzie potrzebny o nikomu nie życzę takich perypetii ale nie zaszkodzi jak tu będzie - tak na wszelki wypadek Mruga
Śro 15:08, 12 Lut 2014 Zobacz profil autora
szajen
Doświadczony



Dołączył: 03 Paź 2012
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

Post
Bardzo ciekawa i poruszajaca historia.Czytalam kiedys na temat tej przypadlosci na Barfie.
[link widoczny dla zalogowanych]
Śro 15:53, 12 Lut 2014 Zobacz profil autora
_Jadis_
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2011
Posty: 1778
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Legnica

Post
Tak to wlasnie o tym pisalam;)
Śro 15:58, 12 Lut 2014 Zobacz profil autora
szajen
Doświadczony



Dołączył: 03 Paź 2012
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

Post
Jadis ten siliczny koteczek na zdjeciach jest twoj? Czy to jego problem dotyczy?
Śro 16:24, 12 Lut 2014 Zobacz profil autora
SylvieM
Ekspert



Dołączył: 11 Lut 2013
Posty: 3043
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Post
Dziękuje Jadis ,że opowiedziałas historię Zimki . Na szczęście jesteś mądra kobietą i zuważyłaś , że taki apetyt nie jest czymś normalnym .
Ogladałam dawno temu reportaż o chłopcu , który miał takie problemy . Jego ojciec opowiadał ,że dziecko od najmłodszych lat było bez przerwy głodne . Jedyne co zaprzątało jego małą głowę - to to ,kiedy będzie jakiś posiłek . Dziecko było non stop głodne . Błagało o jedzenie , dla rodziców to była prawdziwa tragedia.Rodzice bawili sie z nim a on po paru minutach zabawy mówił :,, Juz nie chcę się bawić , ja chcę juz iść jeść" Nie mogę sobie nawet tego wyobrazić , co czuje matka , kiedy jej dziecko płacze ,ze jest głodne a ona musi mu tego jedzenia odmowić. Nie pamietam juz teraz jak chlopak został wyleczony ( i czy tak do końca da sie go wyleczyc ) ale przeszedł chyba jakąś operację , Na koniec reportaż pokazali szczupłego chłopczyka i jego ogromne spodnie , w których teraz mógłby sie utopić .
Śro 16:53, 12 Lut 2014 Zobacz profil autora
_Jadis_
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2011
Posty: 1778
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Legnica

Post
Tak , tez kiedys widziałam takiego chlopca ale w Stanach. Przy okazji programu Extreme Homemakeover. Przygotowywali specjalnie dla niego dom, system alarmowy w kuchni, zamki szyfrowe na lodówce i takie tam... No ale tam nie bylo nic o operacjach ;/ Zapewne zmniejszyli mu żołądek

Tak to na zdjęciach to Zima, można nie poznać bo zdjęcia są z bardzo dawna. Nie od razy wyglądała jak wielki puplet Mruga Te zdjęcia to po kolei klatka z której ją zabrałam, jakies 1,5 miesiaca pozniej u nas... i ostatnie z kościa w listopadzie robione , czyli miala wtedy hmm 5 miesiecy. W grudniu przeprowadzalismy sie juz. na tym ostatnim zdjeciu byla juz duzo grubsza...

Mialam gdzies kiedys nagrane jak wygladalo u nas karmienie, a wlasciwie jak podawalam miske. Doslownie rzucalam ja na podloge (wtedy byly na szczescie plastikowe) bo inaczje zima rzucala sie na reke i potrafila ja wytracic byle dobrac sie do żarcia. Niestety przeszukalam archiwa i nie widze juz tych filmow. Jesli gdzies sa i je znajde na pewno ty dolacze.


Ostatnio zmieniony przez _Jadis_ dnia Śro 17:20, 12 Lut 2014, w całości zmieniany 5 razy
Śro 16:57, 12 Lut 2014 Zobacz profil autora
szajen
Doświadczony



Dołączył: 03 Paź 2012
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

Post
Slodziak niesamowity z twojej Zimy.
Wyglaskaj i wymiziaj ode mnie koteczke. Heart
Śro 17:13, 12 Lut 2014 Zobacz profil autora
_Jadis_
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2011
Posty: 1778
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Legnica

Post
Na pewno to zrobie;) Dziekujemy.
Śro 17:18, 12 Lut 2014 Zobacz profil autora
Dalia
Ekspert



Dołączył: 03 Maj 2013
Posty: 2348
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

Post
Dobrze wiedziec ze jest cos takiego.

Dziekuje
Śro 17:51, 12 Lut 2014 Zobacz profil autora
_Jadis_
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2011
Posty: 1778
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Legnica

Post
Znalazłam jeszcze do kompletu.To stan z listopada - zanim zaczęłyśmy się na porządnie odchudzać...





Ostatnio zmieniony przez _Jadis_ dnia Śro 18:17, 12 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy
Śro 18:15, 12 Lut 2014 Zobacz profil autora
szajen
Doświadczony



Dołączył: 03 Paź 2012
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

Post
Szerze mowiac,widzialam grubsze koty.
Śro 19:50, 12 Lut 2014 Zobacz profil autora
_Jadis_
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2011
Posty: 1778
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Legnica

Post
Ja też Mruga widzialam i takie 16 kg (to już dla mnie kalectwo, kot nawet chodzić nie mógł)... ale tu nie chodzi o urode kota a o jego zdrowie


podrzuce , może się przyda


Prawidłowa sylwetka to nr 3 a nawet na przelomie 2/3 bedzie bardzo dobrze (żebra mają być wyczuwalne ale niekoniecznie widoczne)
Zima jest pod 4


Ostatnio zmieniony przez _Jadis_ dnia Śro 19:57, 12 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy
Śro 19:52, 12 Lut 2014 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum RAGDOLL'owo, czyli wszystko o RAGDOLLACH Strona Główna » ZDROWIE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin